sobota, 23 maja 2015

Rozdział 3

- Więc słucham - powiedziała Leonore cichutko, przy Cristiano traciła pewność siebie i zaczynało jej się robić co raz bardziej duszno. Jego oczy hipnotyzowały, starała się w nie patrzyć ale było jej ciężko.
- Junior wczoraj w domu był bardzo smutny co było związane z dniem matki jaki organizujecie, jeden z chłopców, z tego co wiem Carlos dokuczał mojemu synowi - rzekł Cris splatając ręce i opuszczając głowę - Wszyscy, cała opinia publiczna wie, że wychowuje Cristiano sam, to znaczy wychowuje się bez matki, nie chciałbym żeby moje dziecko miało z tego tytułu przykrości - popatrzył w oczy brunetki i kontynuował - Nie chce przenosić syna do innego przedszkola, chociaż miałem taki zamiar - w tej chwili dziewczyna zbladła - nawet miałem zamiar rozwiązać to inną drogą, syn jest dla mnie najważniejszy, proszę mnie zrozumieć.
- Ależ naturalnie rozumiem Pana - brunetka pokiwała głową. Cristiano popatrzył na nią po raz kolejny i znowu nie mógł oderwać swojego spojrzenia. Wyglądała na bardzo delikatną, wrażliwą i taką niewinną.. Jej uroda odejmowała jej pare lat, spokojnie mógłby powiedzieć, że jest sporo od niego młodsza a przecież pracuje już jako wychowawczyni. Zamrugał parę razy i szybko zebrał myśli.
- Więc myślę że po prostu najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli Junior tego dnia nie zjawi się na zajęciach. Zostanie w domu, oszczędzę mu tym przykrości.
- Mimo iż Pana rozumiem to jestem bardzo zawiedziona, nikt tak ładnie nie mówi wierszyków jak Junior - zaśmiała się ukazując rządek białych zębów. - To urocze i bardzo wrażliwe dziecko.
- Cóż ten urok to odziedziczył po mnie - westchnął Cristiano, po chwili uśmiechnął się do brunetki - A ta sprawa o której chciała pani ze mną porozmawiać?
-Też dotyczyła dziwnego zachowania Cristiano, ale skoro to już mamy wyjaśnione to zostało mi jeszcze zapytać czy ma Pan jakieś skargi, zażalenia albo pytania, bo jak nie to muszę wracać do dzieci
-Nie, to już wszystko, bardzo dziękuję za poświęcony czas. - wyciągnął rękę do dziewczyny nie spuszczając z niej wzroku
-Ja również bardzo dziękuję i w razie czego, to zapraszam - uścisnęła jego dłoń i w tym momencie poczuła coś dziwnego, coś czego już dawno nie czuła, taką iskrę która między nimi przeskoczyła, szybko się pożegnała z piłkarzem i szybkim krokiem poszła do sali gdzie były dzieci oparła się o drzwi i przymknęła oczy. Musisz zapomnieć, zanim wplączesz się w coś z czego nie będzie można uciec
Gdy wyszedł z przedszkola i wsiadł do samochodu nie mógł zapomnieć o dziewczynie, dawno już żadna tak na niego, nie działała, ale musiał się opanować to tylko wychowawczyni Twojego syna powtarzał sobie w myślach, spojrzał na zegarek i przeraził się..
- Pięknie, znowu będę ostatni na treningu - ruszył z piskiem opon z parkingu.

Kolejnego dnia postanowił porozmawiać z Juniorem na temat przedstawienia
-Cristiano, Irina ma bardzo ważne spotkanie i nie może przylecieć ale za to wtedy nie pójdziesz do przedszkola i robimy razem coś fajnego dobrze? - zapytał patrząc na syna
-Dobrze tatusiu - pokiwał główką. W tej chwili rozległ się dzwonek
- O przyjechała babcia, spakuj się szybciutko. - mężczyzna otworzył drzwi swojej matce i wpuścił do środka. -Gdzie dziś jedziecie? - zapytał
- Synku, wezmę Juniora na plac zabaw a potem duuże lody
- Babciu kupisz mi duże lody?  - popatrzył ucieszony na kobietę
- Kupię mój kochany wnusiu, oczywiście że kupię. - pocałowała jeszcze syna w policzek i wyszli z domu machając piłkarzowi.

Kilka dni później
Po przegranym meczu z Juventusem nie mógł poradzić sobie z natłokiem myśli. Koledzy śledzili dziś mecz Bayernu i Barcelony, a on najzwyczajniej nie miał na to siły. Wiedział że jeśli Messi strzeli to będzie uważany za tego gorszego, za tego słabszego, ale nie mógł z tym nic zrobić. Nie chciał już słychać że wymaga się od niego więcej, też jest człowiekiem i też ma prawo do gorszych chwil i dni.
Dolores zabrała Juniora do siebie na 2 dni. Nie chciał być sam w wielkim domu więc postanowił się przejść. Skierował się w stronę parku w centrum miasta. Był wczesny wieczór, widział ludzi na ulicach, kibiców Realu którzy podążali ulicami miasta kierując się do baru gdzie będą mogli kibicować Bayernowi. Założył na głowę kaptur i na nos Ray-Bany żeby nikt go nie rozpoznał. Po jakimś czasie usiadł na ławce i odchylił głowę do tyłu przymykając oczy. Słońce chowało się powoli za horyzontem, zostawiając za sobą błyszczącą poświatę, na jego ustach pojawił się błogi uśmiech.

Szła alejką parkową w stronę domu,  wyszła na wieczorny spacer i przy okazji wstąpiła do sklepu na drobne zakupy. Tak bardzo uwielbiała maj, wszystko budziło się do życia, dni stawały się coraz dłuższe... Rok wcześniej szukała sali na wesele i wybierała sukienkę ślubną, a teraz jest samotną kobietą z kotem. Gdy tak podążała alejką, na ławce zauważyła znajomą postać. Zwolniła trochę żeby móc się mu dokładniej przyjrzeć. Tak, to był ojciec Juniora. Z delikatnym uśmiechem niepewnie szła w jego stronę, nie wiedziała czy w ogóle powinna podchodzić, jednak zdecydowała, że to uczyni. Zauważyła że po jego ustach błądzi delikatny uśmiech i ma przymknięte oczy.
- Dobry wieczór Panie Aveiro - przywitała się z bijącym sercem stając obok ławeczki
Mężczyzna podniósł szybko głowę i zdejmując okulary odwzajemnił jej uśmiech
- Dobry wieczór Pani Fuentes, wieczorny spacer? - zapytał przesuwając się i robiąc jej miejsce na ławce - Proszę usiąść.
- Dziękuję, tak postanowiłam się trochę poruszać jak widać po moim stroju - zaśmiała się pokazując na swoje spodnie dresowe i białe trampki z Nike. - A Pan nie ogląda dzisiejszego meczu?
- Hmm.. nie nie mam ochoty, wczorajsza przegrana mi wystarczy - wyraźnie posmutniał
- Przykro mi, ale mimo wszystko gratuluję bramki.
- Dziękuję, oglądała Pani? - popatrzył na nią zaskoczony.
- Tak, należę do tych kobiet które lubią piłkę nożną a po za tym, jest Pan ojcem jednego z moich podopiecznych, nie mogłam tego przegapić - pokręciła głową i oboje się zaśmiali.
-To może skoro brakuje Pani ruchu przejdziemy się? - Zapytał piłkarz.
- Bardzo chętnie Panie Aveiro.
- Proszę tak do mnie nie mówić. Cristiano albo po prostu Cris. - wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.
- Nie wiem czy powinnam - zawahała się
- Przecież nikt nie będzie wiedział, że jest Pani na "TY"z ojcem jednego z Pani podopiecznych.
- No dobrze, Leonore, bądź po prostu Leo - uścisnęła jego dłoń i oboje poczuli ten sam prąd co kilka dni temu w przedszkolu. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i poszli przed siebie. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, Hiszpankę aż brzuch bolał od śmiechu. Nie pamiętała już kiedy tak dobrze się bawiła, a przecież to był zwykły spacer.
- No tak było, nie śmiej się ze mnie. Na treningach mamy wiele takich sytuacji, dnia by mi brakło jakbym chciał Ci opowiadać o wszystkim. - machnął ręką
- Cristiano ale jak się mogłeś dać nabrać - wybuchnęła ponownie śmiechem gdy przypomniała sobie opowieść Portugalczyka. Po chwili dziewczyna zatrzymała się. Piłkarz spojrzał na nią ze źdźiwieniem.
- Tutaj mieszkam - wyjaśniła pokazując na kamienicę.
- Ach..tak.. W takim razie zostało mi podziękować za wspólnie spędzony czas i życzyć miłego wieczoru. - Teatralnie się ukłonił.
- Ja Ci również bardzo dziękuję za spacer, do zobaczenia - pomachała mężczyźnie i zniknęła w środku kamienicy.
Portugalczyk jeszcze przez chwilę patrzył w środek ciemnej kamienicy gdzie przed chwilą zniknęła. Wolnym krokiem ruszył w stronę domu. Dziewczyna robiła na nim piorunujące wrażenie. Nie leciała na jego kasę, była bardzo naturalna i taka delikatna. Przemierzał ulice w zadumie. Nawet się nie zorientował gdy dotarł pod dom...

                                    ***********

Kochani jest kolejny mam nadzieję że się podoba :P Piszcie komentarze z wasza opinią, jest to dla mnie bardzo ważne :D

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 2

Po imprezie u Ikera, wszyscy na następny dzień umierali na treningu, o tym jaki Carlo dał im wycisk to lepiej nie wspominać. Ręką i nogą ruszyć nie mogli. Jednak impreza była naprawdę udana. Przestał myśleć o problemach, o Irinie i o aktualnym spadku formy. Wiedział że alkohol jego spraw nie załatwi ale pozwoli chociaż na chwile uśmierzyć cały ból. Nigdy przez nic takiego nie przechodził. Wiedział że sporą winę za rozpad związku ponosi właśnie on. Zwykle już miał jakąś zabawkę pocieszenia. Nie wiedział tylko czy to rola ojca sprawiła, że stał się bardziej odpowiedzialny, czy po prostu w końcu dojrzał. Wykończony wracał do domu. Dziś Juniora z przedszkola odbierała jego siostra.
- Junior, Katia - zawołał od progu - Gdzie jesteście?
- Cicho bądź bo obudzisz małego, dopiero zasnął - uciszyła go siostra schodząc po schodach. - Co Ty jesteś taki zmęczony?
-  Trener nam dziś pokazał, jak będziemy z nim mieli miło, jak będziemy przychodzić skacowani na treningi - skrzywił się
- Ooo no proszę, nie ładnie braciszku - zaśmiała się - Dobra to ja uciekam już, obiad masz w piekarniku. - pocałowała brata w policzek i opuściła dom Cristiano. Usiadł na kanapie i zaczął oglądać ostatni mecz MU czekając, aż obudzi się Jego syn.

Młoda kobieta właśnie skończyła pracę i wracała do domu. Po drodze zrobiła drobne zakupy i postanowiła ugotować sobie dziś coś pysznego na obiad. Była zawiedziona dzisiejszym dniem. Nie chętnie się do tego przyznała, ale z napięciem wypatrywała ojca Juniora. Niestety przyszła po niego ciocia, jak to sam określił chłopiec. Po za tym bardzo martwiła się o Cristiano był dziś przygaszony, jak nie on. Jeśli sytuacja się powtórzy będzie zmuszona porozmawiać o tym z kimś z jego rodziny. Szła przez park obserwując bawiące się dzieci i pary idące razem za rękę. Zastanawiała się czy ją jeszcze kiedyś spotka coś takiego? Czy zazna prawdziwej miłości, co najważniejsze odwzajemnionej? Mimo że, tak bardzo tego chciała to również bała się. Kolejny raz bała się odrzucenia i tego że zostanie zraniona. Następna rana w sercu może się już tak szybko nie zabliźnić.

Mecz już dobiegał końca kiedy usłyszał tuptanie za sobą odwrócił się i uśmiechnął do swojego pierworodnego.
- Cześć mistrzu - pocałował go w czubek głowy i mocno przytulił - wyspałeś się?
- Mhmm, tak tatusiu - odpowiedział zaspany chłopiec i z poważnym wyrazem twarzy patrzył w stronę meczu.
-Junior wszystko dobrze? - Ronaldo zmarszczył brwi i wyłączył telewizor sadzając sobie syna na kolanach
- Tak tato
- A pamiętasz co mi kiedyś obiecałeś? Że nigdy się nie będziemy okłamywali siebie nawzajem.. tak?
-Tak.. bo widzisz tatusiu - Junior jeszcze mocniej przytulił się do ojca - za niedługo będzie w pseczkolu dzień mamy i jeden chłopiec mi powiedział, że do mnie nikt nie przyjdzie bo ja nie mam mamusi - po jego policzku spłynęła pojedyncza łza - czy Irina by nie mogła do mnie przyjechać? - popatrzył na Cristiano z tak przeraźliwie smutnym wyrazem twarzy, że piłkarzowi aż serce się ścisnęło. Otarł kciukiem łzy cieknące po policzku syna.
- Cristiano, jutro pójdziemy razem do przedszkola i pokażesz mi który chłopiec tak nie ładnie Ci powiedział. Potem porozmawiamy z Panią i z jego rodzicami żeby więcej tak nie mówił dobrze? - zapytał syna. Ten tylko delikatnie pokiwał główką. - I obiecuję że zadzwonię do Iriny i zapytam czy przyjedzie na dzień matki do Twojego przedszkola - przytulił dziecko i wyszli na taras siadając na bujanej huśtawce. Nie wiedział co powinien zrobić. Tak strasznie szkoda było mu Juniora.
- Już ja sobie porozmawiam z rodzicami tego smarkacza - warknął cichutko.
Tego samego wieczoru Cristiano zadzwonił do Rosjanki, mając nadzieję, że zgodzi się przyjechać dla Juniora.
- Halo - usłyszał jej melodyjny głos.
- Cześć Irina.
- Cześć Cristiano - odpowiedziała i zapadła niezręczna cisza - czy coś się stało, że dzwonisz?
-Tak, to znaczy nie.. Mam do Ciebie pytanie. Junior ma 26 maja w przedszkolu dzień matki czy mogłabyś dla niego przyjechać? Jest mu bardzo smutno że jako jedyny, nie będzie miał komu powiedzieć wierszyka. - wyszeptał cicho licząc że kobieta się zgodzi.
- Cris to chyba nie jest najlepszy pomysł, nie jesteśmy już razem i mimo że kocham Juniora jak syna to musi też wiedzieć że nie jesteśmy już razem i nie mogę mu zastępować matki.
- Nigdy nie prosiłem żebyś zastępowała mu matkę, chciałem, żebyś była dla niego matką, nie rozumiałaś tego i widzę że dalej nie rozumiesz.. - warknął i rozłączył się. Nie dowierzał w to co słyszy. Poprosił ją o jedną drobną przysługę i to nie dla siebie a dla jego synka, której oczywiście nie mogła spełnić. Żałował że w ogóle do niej zadzwonił

Kolejnego dnia Leonore miała bardzo zły dzień, zaspała i zostało jej nie wiele czasu do zajęć w przedszkolu. Ubrała się w pierwsze lepsze rzeczy które miała pod ręką i pobiegła w stronę swojego samochodu.
Gdy była pod przedszkolem zostało jej 5 minut do rozpoczęcia zajęć. Była na siebie wściekła że nie sprawdziła poziomu baterii wczoraj wieczorem. Nie znosiła się spóźniać ani robić wszystkiego na ostatnią chwilę.. wbiegła do środka ciężko dysząc. Gdy szukała w torebce klucza od swojej szafki wpadła na kogoś z impetem.
- Ojej przepraszam - jęknęła i podniosła wzrok. Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro we własnej osobie - Najmocniej Pana przepraszam - wyszeptała rumieniąc się.
- Nic się nie stało, to ja Panią przepraszam - powiedział uśmiechając się do niej - to chyba należy do Pani - podał kobiecie klucze.
- Tak, dziękuję. To ja już pójdę do dzieci. Do widzenia - założyła opadające kosmyki za ucho i chciała odejść jednak silna dłoń mężczyzny jej to uniemożliwiła.
- Czy możemy porozmawiać? - szepnął poważnie.
- O czym? - zapytała patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Chyba o kim. - zaśmiał się delikatnie - O moim synu, naturalnie.
- A tak.. oczywiście. Zapraszam Pana do tej sali będziemy mogli spokojnie porozmawiać, też miałam się kontaktować z Panem w sprawie Juniora. - pokazała sale mężczyźnie i sama udała się za nim siadając na jednym z foteli.
- Więc o czym chciał Pan ze mną porozmawiać? - podniosła głowę spoglądając na mężczyznę.
- O tym co miało miejsce wczoraj...

                                               ***********

Witajcie kochane :) Dodaje kolejny rozdział. I nalegam prosę piszcie mi w komentarzu kogo mam informowac :)
Do następnego :)
Czekam na komentarze z opinią